Sen

Śniło mi się, że utknęłam u cioci Ani, w miejscowości, w której jest mama. Byłam tam z Martą, ale małą, kilkuletnią. Spała i o godz. 16.50 zorientowałam się, że ona śpi a o 17.11 mam ostatni pociąg do domu. Błyskawicznie musiałam podjąć decyzję – zdążę czy nie? W pierwszej chwili miałam taki plan: spakować się, przygotować wszystko do wyjścia, obudzić Martę w ostatniej chwili, wziąć ją na ręce i pobiec na dworzec. A potem naszły mnie wątpliwości, czy zdążę? Czy to ma sens tak zrywać dziecko i na siłę próbować? Przecież to prawie beznadziejne. I taka myśl jeszcze: jak mogłam się znaleźć w takiej sytuacji, nie dopilnować, zapomnieć o tym ostatnim pociągu, że już się zbliża. Jak mogłam nie zadbać o wszystko zawczasu? I z tą myślą się chyba obudziłam.

Przyśnił mi się ten sen w święta wielkanocne, kiedy próbowałam cieszyć się najbliższymi, z którymi mogłam dzielić ten czas i jednocześnie myślałam o mamie, z którą nie miałam kontaktu. Kiedy dziś do niego wracam, wydaje mi się, że chodzi o to, że nie da się wszystkiego mieć pod kontrolą, nie o wszystko da się zadbać. Choćbyśmy nie wiem, jak się starali. Trzeba zdecydować, co jest w danej chwili ważniejsze. Wygląda na to, że ja wciąż uparcie stawiam wszystko na jednym, najważniejszym, miejscu. Aż tak bardzo, że mój mózg do mnie podstępnie przemówił.

Sen
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Przewiń na górę
Facebook