Marta zaczyna dziś szkołę, Olga świetnie zdała egzamin, przez kuchenne okno widzę dojrzewające w słońcu pomidory, moje pierwsze w życiu własne pomidory…. Tyle codziennych spraw, którymi chciałabym się podzielić z mamą. Zadzwonić i opowiedzieć o tym wszystkim. Zawsze tak robiłam. Ona zawsze chciała wiedzieć, lubiła to, dopytywała. Zresztą pewnie wcale bym jej nie musiała mówić ani o pomidorach, ani o sukcesach dzieci, bo wiedziałaby o tym i przeżywała bardziej niż ja.
Tego nie da się zastąpić niczym, żadnym blogiem, żadnym spotkaniem z koleżankami, ani nawet rozmową z bratem. Tego po prostu już nie ma.
Czego już nie ma