W oczach mojego brata, który dołączył do dzisiejszej rozmowy wideo z mamą, zobaczyłam przerażenie. Próbowałam mówić do mamy uśmiechając się, jednocześnie wciąż zerkałam na niego. Widziałam, jak chował twarz w dłoniach, nie mógł patrzeć… Oboje zobaczyliśmy dziś mamę po raz pierwszy od jej wyjścia ze szpitala po covidzie.
Najsmutniejszy widok na świecie…
Siedziała na wózku obłożona poduszkami, które pomagały utrzymać ciało w równowadze, słaba, chudziutka, nieświadoma naszej wirtualnej obecności. Wiemy, że ma apetyt i je dużo, ale zupełnie tego po niej nie widać.
Od kiedy nie ma z mamą kontaktu i nie mogę się zapytać, jak się czuje, nie wiem czy coś ją boli, czy przeszkadza, jedyną miarą jej samopoczucia jest uśmiech. Zawsze szukam go na jej twarzy. Dziś też go dostrzegłam, na szczęście. Na chwilę ożywił jej zapadłe policzki. Taka iskierka nadziei.