Lekarz się nie mylił. To niezwykłe jak stan mamy cudownie się poprawił. Znów jest radość.
Wczoraj udało mi się do niej dodzwonić. Od powrotu od mamy, czyli od trzech dni codziennie do niej dzwoniłam, raczej bez wiary, że odbierze. Kiedy wyjeżdżałam była w tak słabym stanie, że nie miałam nadziei na to, że już kiedykolwiek odbierze telefon. Ale wczoraj Alan dał znać, że się dodzwonił, że mama odebrała, nadzieja wróciła. No więc zadzwoniłam i ja – odebrała, była zainteresowana rozmową, znów pytała o Martę i nawet z nią porozmawiała. Miała dobry nastrój.
Myślę, że nie pamięta mojej wizyty sprzed paru dni. Wydaje mi się, że nie pamięta tego wszystkiego co się działo, kiedy zasłabła, ani tego, że była w szpitalu i tego co potem, kiedy zupełnie nie wiedziała, co się dzieje. Zapytałam ją wczoraj jak tam kwiatek, który przywiozłam, czy go podlewa – to pytanie wywołało u niej konsternację. Możliwe, że nie pamięta skąd się w ogóle wziął u niej na parapecie nowy kwitnący kwiatek w doniczce.