„Pacjentka chodzi po wszystkich pomieszczeniach, zbiera rzeczy innych pacjentów, otwiera okna – należy mieć pacjentkę non stop pod kontrolą”. To z wypisu z ośrodka, z którym właśnie się pożegnaliśmy. Mama była tam kilka dni.
W jednym z reportaży Wojciecha Tochmana była taka bohaterka, mama niepełnosprawnego synka, która uważała, że chłopiec jest piękny, naprawdę tak uważała, choć inni odwracali od niego wzrok, a jeśli już ktoś spojrzał to z obrzydzeniem, albo z ciekawością, z jaką oglądano niegdyś „dziwadła” w cyrku. Przypomniałam ją sobie dziś, wręcz poczułam z nią nagłą głęboką więź. Czyżbym i ja widziała moją mamę innymi oczyma? Bo co nadzwyczajnego jest w tym, że chory z otępieniem „otwiera okna”, albo „chodzi po wszystkich pomieszczeniach”, albo nawet, że „zbiera rzeczy innych pacjentów”, a już zupełnie nic nadzwyczajnego nie widzę w tym, że należy mieć go „non stop pod kontrolą”.
Jak ta matka od Tochmana gotowa jestem przysiąc, że to w tej chorobie normalne, przewidywalne, typowe i że dziwne jest raczej czynienie takich wpisów.