Jest niedziela. Jeszcze jestem w łóżku. Mama dzwoni. Odbieram, wciąż zaspany. Standardowy zestaw pytań Mamy: Jak się czujesz? Jak Bożenka (moja żona)? Czy jesteście zdrowi? Jaka pogoda? Jak pieski?
A później krótka opowieść o tym, że tam gdzie jest pada śnieg od trzech dni i że zaraz ksiądz przychodzi, więc nie chce przeszkadzać i kończy.
Po trzech godzinach kolejny telefon od Mamy. Tym razem powitanie bardziej oficjalne: „Witaj… kochany Alanie”. Zaraz stwierdzenie, że „u was na północy wybuchł samochód”. Próbuję wytłumaczyć, że to daleko od nas. Pyta czy jeździłem samochodem dziś. Odpowiadam, że jeszcze nie. To dobrze. Mama kończy…
Najwyraźniej oglądała wiadomości i informacja o samochodzie, który wybuchł w Irlandii Północnej (my mieszkamy w Dublinie) była wyświetlona na pasku informacyjnym… Czyli Mama się o nas wciąż martwi…