Słyszy czy nie słyszy?

Kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy nic o rozwijającej się chorobie, narzekaliśmy, że mama źle słyszy. Nie można się było do niej dodzwonić. Wciąż mieliśmy o to pretensje, bo nie mogliśmy się z nią skontaktować. Martwiliśmy się. Nie odbierała komórki i nie oddzwaniała. Kiedy się spotykałyśmy też często dopytywała o coś, bo niedosłyszała, czasem nie reagowała na pytania, albo po prostu w ogóle wyłączała się z rozmowy. Zaczęłam się dowiadywać o aparat słuchowy. Namawiałam mamę na badania słuchu, ale dziwnie się wymigiwała, podczas gdy na wszelkie inne możliwe badania biegała chętnie (nawet zbyt chętnie). No i przez tę jej niechęć do wizyty u laryngologa, w końcu dałam spokój z aparatem.

Alan od początku uważał, że mama nie słyszy aż tak źle jak nam się wydaje.

– Ona się nie koncentruje – twierdził.

Ja byłam innego zdania. Ale zaczęłam mamę uważniej obserwować. Czasem coś prowokacyjnie bąknęłam pod nosem sprawdzając jej reakcję i rzeczywiście bywała zaskakująca. Zdecydowanie z jej słuchem było lepiej niż przypuszczałam. Zaczęłam przyznawać Alanowi rację. Nie bardzo jednak podobała mi się teza o braku koncentracji. Alan wywiódł ją z rozmów telefonicznych, które z mamą prowadził, podejrzewał, że w czasie rozmowy bywała rozproszona, może robiła coś innego oprócz rozmawiania z nim. Ale tak mogło być podczas rozmowy telefonicznej, jak jednak wytłumaczyć fakt, że nie odbiera telefonu, skoro go słyszy? To była zagadka, bo mama nie lekceważyła dzwoniącego telefonu, zawsze uważała, że skoro ktoś dzwoni, to należy odebrać. Przyczyn mogło być kilka: nie słyszała dzwonka, jakby ten konkretny dźwięk do niej nie docierał, nie rozumiała dźwięku telefonu, albo nie wiedziała jak zareagować. I wszystkie te przyczyny mogły być prawdziwe, każda w innym momencie. Czasem mama nie rozumiała co to za dźwięk, czasem po prostu nie chciała odebrać, bo nie (to też było chorobowe), czasem słyszała, że dzwoni, wiedziała co dzwoni, ale dopiero polecenie, żeby odebrała sprawiało, że to robiła.

Potem, kiedy zaburzenia stały się głębsze, przekonałam się ostatecznie, że słuch mamy nie szwankował. I to była dla mnie przygnębiająca konstatacja, bo znaczyła, że mama miała objawy, które powinny nas zaniepokoić wtedy, kiedy jeszcze zupełnie niczego nie podejrzewaliśmy.

Czy byliśmy wystarczająco uważni? Teraz, mając dużą wiedzę o chorobie mamy, łatwo wyłuskiwać jej chorobowe zachowania z przeszłości, ale na bieżąco, w chwili, kiedy się dzieją, nie jest to proste i oczywiste. Lekarz, który prowadzi mamę uważa, że zareagowaliśmy szybko. A on ma porównanie, więc wyrzucanie sobie nieuważności nie ma sensu.

Słyszy czy nie słyszy?
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Przewiń na górę
Facebook