Co się stało?

Jak mnie nie było, to czy ktoś ci dawał różne rzeczy? – zagaja mama tajemniczo przez telefon. Nie za bardzo łapię sens tego pytania, ale orientuję się, że jest jakiś problem z jej ubraniami.

Mama próbuje coś tłumaczyć, ale nie znajduje słów, w końcu daje mi do telefonu jakąś panią, pacjentkę z sąsiedniego pokoju, która skarży się, że mama zostawia swoje rzeczy w jej szafie, układa wszystko na półkach, przekłada, a ona ma tam przecież baterie i drogi telefon i jak to zginie to będzie mamy wina. Mama oczywiście twierdzi, że nigdzie nie chodzi, że to ta pani przyszła do niej.

Nie wiem, jak jest naprawdę, kto do kogo chodzi i komu co zabiera, mogłam więc tylko poradzić, żeby obie z uwagami i problemami, które wymagają rozwiązania chodziły raczej do pielęgniarek, a nie do mnie. Bo mnie tam nie ma, nie pomogę.

Kończymy rozmowę. Zastanawiam się, co rzeczywiście się wydarzyło. Wygląda na to, że mama myli pokoje. Od kilku dni jest w ośrodku w Ścinawie. Wróciła tam po trzech miesiącach nieobecności. Niestety do innego pokoju niż ten, który zajmowała poprzednio. Może wciąż, z przyzwyczajenia, chodzi do tego starego pokoju?

Podczas poprzedniego pobytu błądzący pacjenci byli utrapieniem dla mamy. Złościła się na nich, wyganiała ze swojego pokoju, nie była miła ani współczująca. Nie łączyła ich zagubienia z chorobą, uważała, że są złośliwi, specjalnie przychodzą i kradną, dlatego na wszelki wypadek chowała wszystko pod kołdrę, zawijała w skarpetki, przykrywała ręcznikami i zastawiała szafę z ubraniami nocną szafką.

Wiedziałam, że w końcu i mama będzie tak błądzić. Ale nie myślałam, że już teraz. Mam nadzieję, że to tylko trudny początek, że przyzwyczai się do nowego miejsca i przestanie się gubić. Choć nie wiadomo przecież…

Co się stało?
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Przewiń na górę
Facebook