„Dzielna dziewczyna” – przekazała mi dziś ciocia przez telefon. To o mamie. Personel ośrodka tak o niej mówi. Zadziwiła wszystkich swoją siłą i postępami w rehabilitacji. Przyznają, że nie wierzyli, że taka poprawa jest możliwa. To fajne określenie, podoba mi się. Mama zawsze była dzielna, więc i teraz jest. Mama walczy. Podniesiona z wózka stoi sama, nie chodzi, ale potrafi sama ustać chwilę. Jest cały czas poddawana rehabilitacji. Może jeszcze zrobi parę kroków…
Ważne, że siedzi, można ją więc przemieszczać na wózku, je, ma apetyt, podobno duży.
Jest silna, zawsze była. I ma szczęście, że po szpitalu wróciła do swojego ośrodka, pod opiekę lekarzy, pielęgniarek i rehabilitantów, na których nie musiała czekać. Miała profesjonalną opiekę i terapię cały czas, od pierwszej chwili po covidzie. Nie byliśmy skazani na teleporady pielęgniarek długoterminowych, jak to jest się teraz powszechnie dzieje, kiedy chory wraca ze szpitala po covidzie w stanie leżącym. Słyszę te historie i serce mi pęka, bo to wszystko nie ma sensu. Jak pielęgniarka środowiskowa może przeszkolić rodzinę w opiece przez telefon? Co będzie usprawniał rehabilitant po miesiącach oczekiwania leżącej osoby na jej kolej?