Co z mamą?

Otępienie. I wszystko, co się wydarzyło odkąd wiem, że mama choruje.

Cztery dni z mamą

Zawsze staram się dobrze przygotować do jej przyjazdu, żadnych pilnych spraw w tym czasie, żadnej pracy, zaplanowane obiady, zakupy, dzieci przygotowane, że babcia będzie i że jest ważna. Słowem: pełna mobilizacja. Skupienie wszystkich sił i całej energii na mamie. Wszystko inne gdzieś majaczy w tle, nieważne. To podświadome.

Najgorsze dla mnie są noce. W dzień, choć stale w napięciu, jakoś wszystko ogarniam. W nocy się boję. Śpię na materacu przy mamie, bo boję się, że jak się obudzi i nie będzie świadoma, co się dzieje i gdzie jest, zacznie błąkać się po domu. Już raz wpadła do garażu, bo pomyliła kierunki, a drzwi nie były zamknięte na klucz. Od tamtej chwili, szczególnie na te drzwi uważamy. Przewiduję wszelkie scenariusze, nawet te najbardziej niemożliwe. Bo przecież może otworzyć okno, drzwi wejściowe do domu, wejść na schody i spaść z nich, albo po prostu potknąć się o fotel, upaść, zrobić sobie krzywdę. Zostawiam lampkę na noc zapaloną, ale i tak pilnuję, śpię czujnie, zrywam się na każdy jej ruch.

Mama w nocy jest nieobecna. Śpi dzięki lekom, pięć-sześć godzin jak kłoda, w kompletnym bezruchu. Nasłuchuję czy oddycha. Jeśli chrapie, to dobrze. Czasem mówi przez sen, nerwowo, głośno, krzyczy. Mniej więcej około godziny czwartej w nocy pierwszy raz wstaje i zaczyna błądzić po pokoju. Odprowadzam ją do łóżka. Kładzie się na jakiś czas, znów wstaje, szuka toalety, wraca, siada na łóżku. Przekonuję ją, żeby jeszcze trochę pospała, bo jest noc. Jest niezadowolona, opiera się, skarży, że wszystkiego jej zabraniają, ale jakoś udaje się ją jeszcze udobruchać, słyszę jak przewraca się na łóżku, mamrocząc coś nieustannie. O godzinie szóstej wstaję, bo i tak nie śpię. Mama jak na złość kładzie się i usypia.

Szybko idę się umyć, ubrać i schodzę na dół, żeby mieć ją na oku. Krzątam się po kuchni, robię śniadanie córce do szkoły, kawę dla siebie. Zerkam co w pokoju u mamy. Siedzi na łóżku w piżamie. Nie wie, co robić. Potrzebuje poleceń, trzeba jej mówić co ma zrobić po kolei – umyć się, ubrać , przyjść do kuchni na śniadanie. Cały czas stymulować. Jeśli nie powiem, to będzie siedziała na brzegu łóżka bezczynnie. Jakby nie wiedziała, co teraz, co dalej, co po wstaniu  z łóżka, co po umyciu się, że zdjąć piżamę trzeba, czyste ubranie założyć, że może do nas do kuchni przyjść, jeśli chce, nawet, jeśli jej nie wołam. Nic nie robi spontanicznie, z przyjemnością. Wszystko jest zadaniem do wykonania.

Cztery dni z mamą
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Przewiń na górę
Facebook